Lovetotravel.pl Przewodnik turystyczny |
Strona główna
|
Europa | Azja | Ameryka Południowa | Ameryka Północna | Australia | Afryka |
Na Kubę warto jechać chociażby dla obejrzenia setek zabytkowych aut przemierzających niespiesznie miejskie ulice. To ciekawe zjawisko, bowiem większość tych pojazdów już dawno powinna zakończyć swoją egzystencję. Niektórzy nazywają ten fenomen żywym muzeum lat 50-tych XX w., na który składają się 70-letnie Chryslery, amerykańskie krążowniki z lat 40-tych i 50-tych, oraz egzemplarze z początku XX w. Według danych, w obecnej chwili na Kubie jest około 60 tys. starych amerykańskich samochodów, przy czym 50 proc. z nich pochodzi z lat 50-tych, jedna czwarta z lat 40-tych i jedna czwarta z lat 30-tych. Wśród tych oldtimerów znajdują się takie marki jak: Chevrolet, Cadillac, Ford, Plymouth, Buick, Chrysler, Willys, Dodge, Oldsmobile czy De Soto. Najbardziej zaskakująca na wyspie jest mieszanka światowej motoryzacji, gdzie kilkudziesięcioletnie auta stoją obok nowoczesnych audi, peugeotów czy poradzieckich łazików. Można jednak pokusić się o stwierdzenie, że zjawisko to wpływa na swoistą i niepowtarzalną atmosferę tego miejsca.
Większość amerykańskich oldtimerów znalazła się na Kubie w czasie panowania Fulgencio Batisty, kiedy to wyspa była centrum amerykańskiej rozrywki i turystyki. Po wybuchu rewolucji ludność amerykańska uciekała zostawiając cały swój majątek, a przy tym pojazdy często w nienaruszonym stanie. Kiedy do władzy doszedł Fidel Castro (w 1958 r.) całkowicie ustał import nowych auto i części ze Stanów Zjednoczonych. Od tego czasu mechanicy sami musieli utrzymać „te porzucone” auta na chodzie. Zaczęli samodzielnie produkować części do nich albo zastępowali je radzieckimi zamiennikami. Do dziś jest wiele aut w bardzo dobrym stanie, ale są też zardzewiałe wraki, wiele z nich np. nie posiada szyb albo drzwi. Amerykańskie krążowniki jeżdżące po Kubie to pożeracze benzyny, podobno płyn chłodniczy do nich produkują sami kubańczycy, z szamponu, alkoholu i cukru. W latach 60-tych i 70-tych XX w. na wyspę trafiło wiele pojazdów z ówczesnego Związku Radzieckiego, były to przeważnie Łady i Moskwicze, które jeżdżą do dziś i są uważane za niezniszczalne. Warto nadmienić, że w historii kubańskiej motoryzacji pojawił się również polski akcent, a mianowicie importowane z Polski Fiaty 125p i 126p, oraz Polonezy i Żuki, które do dziś jeżdżą ulicami Kuby. Kolory rejestracji na kubańskich wozach są zależne od formy własności np. samochód prywatny ma żółtą rejestrację, wojskowy – zieloną,a pojazd państwowy – czerwoną. Drogi na Kubie są w fatalnym stanie, tak jak kolej i kubańskie linie lotnicze. Wśród środków transportu publicznego wymienić można: ciężarówki przerobione na autobusy; tzw. Camel Bus– masywna kabina, do której przyczepiona jest żelazna naczepa; albo Coco Taxi – trzykołowa taksówka w kształcie jaja. Jeśli chodzi o nowe pojazdy, to owszem istnieją na wyspie salony dealerskie z nowymi modelami aut, jednak przeciętny Kubańczyk nie może pozwolić sobie na ich zakup. I nie chodzi tu nawet o kwestię finansową, ale o fakt, że aby kupić nowy samochód zachodniej produkcji, niezbędne jest posiadanie tzw. listu autoryzacyjnego. Żeby go zdobyć trzeba być personą zasłużoną dla systemu, przejść wieloletni proces weryfikacyjny, a postanowienie o przyznaniu prawa do zakupu samochodu wymaga podpisu wiceprezydenta Rady Ministrów.
Kuba - miasta
Kuba - co warto wiedzieć
Kubańska motoryzacja - dodaj komentarz:
|